Pluszaczek Pluszaczek
1924
BLOG

Zuzanna Kurtyka: Ciągle mam w pamięci informacje podane 10.04

Pluszaczek Pluszaczek Polityka Obserwuj notkę 7

Zuzanna Kurtyka w rozmowie „Bez CENZURY” podkreśla – „Słabość państwa szczególnie odbija się na bezbronnych grupach społecznych: dzieciach, osobach starszych i ciężko chorych oraz tych, którzy poświęcili życie w służbie Ojczyźnie.”

 Fiatowiec & Pluszak:Pani Zuzanno, z jakiego powodu zdecydowała się Pani startować w tych wyborach?

Zuzanna Kurtyka: Istnieje coś takiego, coś, co bardzo intensywnie odczuwam, jak słabość państwa. Tak się złożyło, że dotknęło mnie to bardzo głęboko i bardzo boleśnie. I nie życzyłabym nikomu, by tak mocno tę słabość państwa na sobie odczuł, jak ja to odczuwam po 10 kwietnia 2010 roku. Słabość państwa odbija się w szczególny sposób na najsłabszych grupach społecznych: dzieciach, osobach ciężko chorych oraz ludziach, którzy często swoje życie oddali ratując Ojczyznę – a nie otrzymali nic w zamian. To właśnie w nich skupia się problem bezsilności państwa. Jeśli oni będą się czuli bezpiecznie, będzie to oznaczało, że państwo jest bezpieczne dla nas wszystkich. Sama, będąc w podobnej sytuacji, bardzo chciałabym pomóc tym ludziom.


Ale w Senacie będzie mogła Pani zrealizować swój program?

Z.K.: Będę mogła zrobić zdecydowanie więcej niż obecnie i bardzo na to liczę.

Jaki jest Pani program? Co Pani chce zaoferować wyborcom?

Z.K.: Program, który przedstawiam pod hasłem: „Zdrowa polityka” to program oparty na takich sferach życia publicznego, które są mi niezwykle bliskie. Przede wszystkim jako lekarz widzę słabość i kruchość systemu ochrony zdrowia. Właśnie ona odbija się na bezbronnych. Dzisiaj urzędnik ma większą władzę niż lekarz. To urzędnik decyduje jak, gdzie i kiedy ma być leczony chory. Nie można się na to godzić. Narodowy Fundusz Zdrowia musi przestać istnieć. Polską służbą zdrowia muszą przestać kierować urzędnicy. To chory powinien wybierać, gdzie i jak będzie leczony. To bardzo ważne, by pieniądze szły za pacjentem. Ten układ motywowania rozwoju służby zdrowia jest jedynym, który generuje jakość leczenia. Pociąga za sobą konkurencyjność szpitali i lepszą jakość placówek służby zdrowia. Wyłącznie taka struktura może zapewnić opiekę chorym. Nie może nią być prywatyzacja szpitali. Nawet ta „pseudo-prywatyzacja”, którą próbuje zafundować nam aktualnie polski rząd. To wszystko nie spełnia podstawowych zasad jakości leczenia.

           Drugą ważną dziedziną, która pragnę się zająć, jest edukacja i rodzina. Ogromnie ważnym jest problem posyłania sześciolatków do szkół. Jest to zadanie, które trzeba natychmiast rozwiązać. 80% dzieci w tym wieku nie kwalifikuje się ze względu na rozwój fizjologiczny, psychofizjologiczny do nauki w szkole. Te dzieci będą permanentnie narażone na stres, a ten, niestety, generuje mnóstwo negatywnych następstw. Odpowiedzialność za zdrowie naszych dzieci spoczywa więc na nas. Uważam, że konieczna jest zmiana systemu nauczania w momencie, gdy gimnazja nie sprawdziły się kompletnie. Powrót do starego systemu, a więc 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniego liceum jest sprawą niezwykle istotną. Najmłodsza grupa nastolatków w tym okresie ma świadomość, że stały się dorosłe. Są zupełnie nieodporne na serwowane im wzorce patologicznych zachowań. Lansowana przez media kultura zachowań, patologia społeczna bardzo sprzyja degradacji młodzieży. System gimnazjów zniszczył polską szkołę, w której autorytet nauczyciela budował się przez całe lata, gdzie klasy młodsze współistniały z klasami starszymi. Trzeba powrotu do szkoły, w której można promować system opieki starszych dzieci nad młodszymi.

Stworzenie spójnego organizmu działającego wspólnie w rozwiązywaniu wielu, często skomplikowanych spraw jest niemożliwe w przypadku gimnazjów, między innymi ze względu na krótki czas nauki. Dodatkowo, niestety to, co miało promować wyższy poziom nauczania okazało się fikcją. Programy nauczania zaniżają poziom, dostosowując ilość literatury do okresu nauki. W efekcie zmniejszanie liczby godzin historii, wycofywanie lektur daje kompletny brak merytorycznego przygotowania w dwóch podstawowych, kluczowych dla funkcjonowania społeczeństwa przedmiotach. Istnieje w zakresie edukacji ogromny problem, który w tym momencie wyindukowała wprowadzona Ustawa o systemie informacji oświatowej, nakazująca gromadzenie danych wrażliwych o uczniu przez wszystkie lata jego edukacji. Jest to zakamuflowany system inwigilacji naszych dzieci, który może zostać użyty w niekoniecznie pozytywnych celach.

           Następną dziedziną, bardzo mi bliską jest rodzina. Najważniejsze jest to, by polska rodzina zapewniała dzieciom bezpieczeństwo, a tak może być tylko w przypadku rodziny pełnej, tradycyjnej. Państwo ma podstawowy obowiązek zabezpieczenia ustawowo polskiej rodziny, szczególnie rodziny wielodzietnej. Również promowania wielodzietności w momencie, gdy mamy tak niski przyrost naturalny. W związku z tym konieczne jest, by państwo zabezpieczało ją w postaci ulg podatkowych, dodatkowych ulg na dzieci w postaci odpowiednio długich urlopów wychowawczych i macierzyńskich. Potrzeba także prawnego zabezpieczenia kobiety nie tylko w ciąży, ale również po porodzie. Polityka prorodzinna, która jest niezwykle istotna w życiu każdego społeczeństwa, musi być realizowana nie tylko w psutych słowach i obietnicach.

           I wreszcie ostatnie zagadnienie, które nazwałam „pamięć i tożsamość”. To jest ta część mojego życia, którą dzieliłam wraz z moim mężem, uczestnicząc w jego pracy – przypomnę - w pracy dla społeczeństwa polskiego. Konieczne jest dotarcie i zorganizowanie opieki państwa nad środowiskami kombatantów nie tylko żyjących w Polsce, ale również na emigracji. Te środowiska zostały zostawione całkowicie same sobie. Dochodzi do sytuacji, że Stany Zjednoczone bardziej dbają o naszych kombatantów niż polski rząd. Państwo musi zabezpieczyć ogromny materiał źródłowy, którym dysponują te środowiska. Powinno promować działalność patriotyczno-edukacyjną do tego stopnia, by zainteresować nią szkoły. Aby ta działalność była promowana i wspierana, by środowiska nauczycieli wiedziały, że ta aktywność jest opłacalna. Musimy odkłamać naszą przeszłość fałszowaną w czasach PRL-u. Konieczne jest stworzenie bazy działaczy „Solidarności” i NZS z lat 80-tych, którzy zostali „zniszczeni” przez system, a zapomniani są przez własnych kolegów, robiących na ich ciężkiej pracy własne kariery. Będę promować istnienie w świadomości społecznej żołnierzy WIN-u i innych żołnierzy wyklętych, kontynuując pracę mojego męża. Będę dbać o pamięć Polaków pomordowanych na Wschodzie. Nadal poza obszarem Memoriału Katyńskiego leży VIII mogiła - zupełnie zaniedbana, o którą nikt nie dba. Nikt nie zajmuje się dążeniami do ekshumacji i godnego pochowania naszych rodaków. To tylko smutny przykład tego, jak funkcjonuje nasze państwo. Potykamy się na dawnych terytoriach Rzeczpospolitej na mogiły naszych ojców co krok. To, co zaczęłam po 10 kwietnia 2010 roku – działania polegające na dążeniu do ostatecznego i wiarygodnego wyjaśnienia tragedii narodowej w Smoleńsku będę kontynuować. Będę zabiegała o powołanie Międzynarodowej Komisji Śledczej. Będę walczyć z kłamstwem medialnym, które od samego początku towarzyszy tej sprawie. Będę starać się o godne upamiętnienie zarówno dnia tej tragedii, jak i ludzi, którzy zginęli 10 kwietnia. Będę wspierać wszystkie środowiska, jak również pojedyncze osoby, dla których ta sprawa jest ważna.


W Smoleńsku straciła Pani męża, czy zamierza Pani wystąpić o ekshumację jego szczątków? Czy ma pani pewność, że w grobie spoczywają szczątki męża a nie szczątki innej osoby? Czy może pani opisać jak przebiegała identyfikacja szczątków pani męża w Smoleńsku? W jakim stanie było ciało (lub szczątki ) pani męża oraz jego ubranie?

Z.K.: Nie będę w obecnym czasie występować o ekshumację ciała mojego męża, dopóki nie będę miała pewności, że śledztwo i praca biegłych sądowych jest wiarygodna, do czasu prowadzenia nadzoru przez międzynarodowych ekspertów. Jak nieraz wygląda sprawa prowadzonych badań ekshumacji, najlepiej świadczy ciągle powracająca sprawa Staszka Pyjasa. Obecnie jesteśmy świadkami kolejnej próby manipulacji zwykłymi badaniami naukowymi, medycznymi. Dopóki nie będę miała pewności, że takie zachowania nie będą mieć miejsca, nie będę zabiegała o ekshumację. Jestem całkowicie pewna, że w grobie znajduje się ciało mojego męża i za tę pewność zapłaciłam cenę spędzenia czterech dób w prosektorium w Moskwie, gdzie dokonywano identyfikacji. Na ten temat udzieliłam już trzech bardzo szczegółowych wywiadów i mam nadzieję, że przynajmniej jeden z nich ujrzy światło dzienne.


Co Pani myśli na temat czterech odgłosów przypominających strzały - mam tu na myśli film nakręcony bezpośrednio po rozbiciu się Tupolewa?

Z.K.: Wiem na pewno, że eksperci prokuratury wojskowej nie podważyli prawdziwości tych strzałów. Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogły być one strzałami dobijającymi niektórych ludzi. Jednak ciągle mam w pamięci informację podaną 10 kwietnia 2010 roku, że przeżyły cztery osoby.

Czy Pani zdaniem na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj doszło do wypadku czy zamachu?

Z.K.: Moje zdanie niestety zmienia się w czasie. Tak jak na początku wydawało mi się niemożliwe, by mogły istnieć inne okoliczności niż dramatyczny zbieg okoliczności - to jednak po przeanalizowaniu procesu śledczego doszłam do wniosku, że sprokurowano zamach, wykorzystując fatalny zbieg wydarzeń. Coraz więcej faktów wychodzi na jaw, że nawet to moje przekonanie było zupełną naiwnością i tak naprawdę wszystko było zaplanowane z dużą precyzja i pewnością.

Czy mogło komuś zależeć na tym,  by zabić Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dziewięćdziesiąt pięć tak bardzo ważnych dla kraju osób, w tym pani męża?

Z.K.: To jest niezwykle proste pytanie i jasna na nie odpowiedź. Oczywiście, że tak wielu ludzi skorzystało na śmierci pasażerów tego samolotu, że chyba nie muszę tego nikomu tłumaczyć.


Czy zgadza się Pani z raportem Anodiny, a może polski raport Millera wyjaśnia wszystko? Co Pani myśli na temat raportu końcowego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego?

Z.K.: Ten raport jest przykładem wyśmiania Polaków na arenie międzynarodowej, zlekceważenia ich i podeptania naszej godności wśród innych krajów. Nie potrafię inaczej podejść to słów tego raportu. Raport Komisji Millera jest tak w dużej mierze oparty na ustaleniach Anodiny, tak mało jest dowodów własnych, że trudno mu nadać wysoką rangę, jeśli chodzi o zbadanie bezpośrednich przyczyn katastrofy.

Co Pani myśli na temat symulacji prof. Wiesława K. Biniendy? Czy widziała Pani jakąkolwiek polską symulację, którą wykonała KBWLLP?

Z.K.: Sądzę, że wartość symulacji komputerowych jest duża. Zdecydowanie można z nich wyciągnąć wiele praktycznych wniosków, jednak ważne jest to, by te badania były różnorodne prowadzone przez inne grupy naukowców, mogących później porównać otrzymane wyniki. Symulacje związane są z charakterem programów komputerowych i z danymi, jakie się do tego systemu wprowadzi. By były wiarygodne, muszą być wykonane przez kilka niezależnych od siebie ośrodków. Do tego typu symulacji podchodzę ostrożnie. Będą miały o wiele większą wartości, gdy zostaną potwierdzone przez kolejne.

Jak Pani odebrała fakt, że w raporcie końcowym znalazły się zdjęcia Rosjanina, Siergieja Amelina, które zostały wykonane w 3 dni po katastrofie, a które KBWLP użyła bez zgody autora tych zdjęć?

Z.K.: Wydaje mi się, że zdjęcia Amielina były mu zlecone przez komisję kierowaną przez Anodinę, zaś polska komisja zwyczajnie na niej skorzystała.

Co Pani myśli o tzw. teorii maskirowki w sprawie wydarzeń Smoleńskich, czy katastrofa Tupolewa pod Smoleńskiem to fakt, czy inscenizacja przygotowana przez polsko-rosyjską spółkę?

Z.K.: Nie powinniśmy nazywać tego teorią, gdyż nie ma na nią dowodów. Jest hipotezą. Moja wyobraźnia tak daleko nie sięga. Nie potrafię sobie wyobrazić, by ktoś poświęcił taki ogrom pracy, pieniędzy i środków, by tę „teorię” przeprowadzić skoro można było tego dokonać w znacznie łatwiejszy sposób.


Tuż po wydarzeniach Smoleńskich, polskie media manipulowały opinią publiczną, że to wina gen. Błasika, który przebywał w kabinie  oraz Prezydenta Kaczyńskiego, który kazał pilotom lądować. Pisano także o niedoświadczeniu pilotów Tupolewa. Aktualnie wiadomo, że to nieprawda,  a więc, moje pytanie: z czego według pani wynika taka dezinformacja?

Z.K.: Myślę, że wynika ona z kilku przesłanek. Po pierwsze, część dziennikarzy pracuje na zlecenie. Część z nich kieruje się chęcią przypodobania się swoim mocodawcom, nawet własnymi siłami lub za wszelką cenę. Istnieje ogromne poczucie bezkarności - choćby przekazali społeczeństwu ewidentne kłamstwo, to nikt nie wyciągnie z tego konsekwencji. Niczego nie ryzykują. Są bezkarni więc bezkarnie kłamią.

Załącznik do raportu końcowego Komisji Jerzego Milera (strona 87) mówi – „(...)Bezpośrednio przed upadkiem samolot poruszał się po torze nachylonym do ziemi pod kątem 10-12º z kursem około 240º. Kąt ślizgu samolotu wynosił około 20º.” Dalej pisze – „Zderzenie tego typu klasyfikowane jest jako uderzenie małej energii pod małym kątem. Podmokły teren oraz zarośla wytłumiły energię zderzenia i ograniczyły wielkość pożaru, jaki wystąpił na miejscu wypadku(...)” Czy miała Pani okazję się zapoznać z tym fragmentem raportu? Czy po przeczytaniu tego fragmentu potrafi Pani jakoś uzasadnić ogromne zniszczenia Tupolewa?

Z.K.: Ani po przeczytaniu tego raportu, ani analizie różnych innych danych nie znalazłam ani jednego czynnika mogącego wytłumaczyć tak totalne zniszczenie tego samolotu.


Co Pani myśli na temat prywatnych śledztw blogerskich, dotyczących wydarzeń smoleńskich?

Z.K.: Zjawisko, które się pojawiło po 10 kwietnia 201 roku, czyli tzw. śledztwo obywatelskie jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Jest w nim niesamowita moc i ogromna wartość, szczególnie dlatego, że nikt z naszych decydentów nie brał nigdy takiego zjawiska pod uwagę. Myślę, że jeżeli uda się ustalić przyczyny tragedii w Smoleńsku, to w znacznej mierze będzie ona wynikiem właśnie śledztwa obywatelskiego.


Czy rodziny ofiar nadal domagają się międzynarodowego śledztwa w sprawie Katastrofy Smoleńskiej?

Z.K.: Tak, nadal domagamy się międzynarodowego śledztwa i będziemy to robić do skutku.

Czy, Pani zdaniem, jest szansa, że kiedyś poznamy prawdę w sprawie największej polskiej „Tragedii Narodowej”?

Z.K.: Tak, oczywiście. Jestem przekonana, że taka szansa istnieje i prędzej, czy później poznamy prawdę.

W jakim celu stworzyła Pani portal Pomnik Smoleńsk? Czy nie ufa Pani polskim mediom publicznym i komercyjnym?

Z.K.: Portal Pomnik Smoleńsk to nie jest moja zasługa, ani inicjatywa. Powstał jako internetowy przekaz społecznego komitetu, który ma na celu stworzenie pomnika ofiar 10 kwietnia 2010 roku, a Pomnik Smoleńsk jego formą internetową. Chciałabym, żeby spełniał taką rolę. Bardzo ważne jest to, by w jego pracę angażowali się ludzie, dla których upamiętnienie tych osób ma szczególne znacznie.

Za rządów D. Tuska zginęło o wiele więcej czołowych polityków, niż za czasów PRl-u i komuny, a ilość zwolnionych z państwowych mediów niezależnych dziennikarzy przypomina nam tamte smutne czasy... Czy to Pani nie dziwi? Przecież podobno żyjemy w demokratycznym kraju?

Z.K.: O demokrację trzeba walczyć. Do demokracji trzeba dorosnąć i ją sobie wypracować. Jesteśmy na początku tej drogi. Demokracja może istnieć tylko w kraju, który jest świadomy swojej suwerenności. O suwerenność trzeba dbać, walczyć mimo, że w tym momencie mamy czasy pokoju. Nie oznacza to, że walka jest za nami. Uświadomiła to nam tragedia, która wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku.


Czy w Polsce panuje ukryty pod Maską „POlityki Miłości" - perfidny ukryty totalitaryzm, wyniszczający wszystkich, którzy mogą mu zagrozić?

Z.K.: Jak wygląda „polityka miłości” najlepiej pokazuje Tragedia Smoleńska, ale przede wszystkim zabójstwo w łódzkim biurze Prawa i Sprawiedliwości. Potwierdza to też zjawisko, z jaką „miłością” politycy platformy darzą swoich konkurentów.

Czy ma Pani przygotowany jakiś program socjalny i projekty pomocy milionom Polaków - potencjalnym Pani wyborcom: emerytom, rencistom, , studentom, pracowników koncernów, wegetujących na umowach "śmieciowych", zatrudnianych przez agencje pracy tymczasowej, a których nie stać obecnie na opłacenie podstawowych kosztów życia, czyli czynszu, gazu, prądu, dla których życie to wegetacja, walka o przetrwanie?

Z.K.: Program socjalny zawarty jest w moim programie wyborczym. W programie zawarte są dążenia do reformy w służbie zdrowia, pomocy tzw. osobom „wykluczonym”, osobom niepełnosprawnym, a także rencistom i emerytom.


Czy Może Pani podzielić się z naszymi czytelnikami swoją wizją na lepszą Polskę?

Z.K.: Wizje mogą być skrajnie różne. Chodzi chyba raczej o realne wytyczne do stworzenia kraju, w którym będziemy się czuć bezpiecznie, gdzie będą przestrzegane swobody obywatelskie. Ale jednocześnie kraju, w którym będzie istnieć społeczeństwo obywatelskie. Jego stworzenie jest dla Polski ogromnym wyzwaniem. Związane jest to z dotrzymaniem kroku pozostałym krajom w zmianach odbywających się w XXI wieku. Albo Polska w najbliższych latach podciągnie swoją atrakcyjność i konkurencyjność społeczno-gospodarczą, albo ulegnie globalnej marginalizacji. Musimy sobie z tego zdawać sprawę, przede wszystkim ze względu na niski poziom kapitału międzyludzkiego. W Polsce występuje słaby kapitał społeczny z takimi zjawiskami jak: nieufność, zawiść, brak solidarności i współpracy. Jeżeli nie poradzimy sobie z tymi negatywnymi cechami, będzie nam bardzo trudno dorównać pozostałym krajom.


Czym chce Pani przekonać wyborców, by głosowali właśnie na Panią?

Z.K.: Mam nadzieję, że swoją postawą daję przykład pewnej odwagi i bezkompromisowości. Mam nadzieję, że właśnie dzięki temu ludzie oddadzą na mnie swój głos.


Czy natrafiła Pani na trudności przy rejestracji komitetu w OKW?

Z.K.: Nie miałam takich trudności.


Co Pani myśli o problemach, jakie zafundowała PKW wielu komitetom wyborczym, w tym m.in. Obywatelskie Listy Wyborcze Nowego Ekranu oraz Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego?

Z.K.: Pewne procedury biurokratyczne są czasami nie do przejścia. Szczególnie widzę je, jeśli chodzi o życie moich pacjentów, kiedy decydują się sprawy życia i śmierci dzieci. To jest dramat.

Z jakim hasłem startuje Pani w wyborach?

Z.K.: Krótkim i prostym: „Zdrowa polityka”.


Co zamierza Pani wnieść do polityki i co należy zmienić na polskiej scenie politycznej?

Z.K.: Chciałabym, by słowo „polityk” przestało się kojarzyć pejoratywnie, aby w mojej osobie ludzie zobaczyli polityka, który potrafi ciężko pracować i przede wszystkim służyć społeczeństwu i Polsce. I jeszcze, żeby słowo „polityka” powróciło do swojego pierwotnego znaczenia, które pochodzi od słowa „polis” – miasto państwo, czyli rzecz wspólna. Powinniśmy się wszyscy o nią troszczyć.


Czy  jest coś, co chciałaby pani powiedzieć blogerom, czytelnikom, komentatorom portali blogerskich?

Z.K.: Chciałabym prosić internautów, by pisząc swoje teksty, dbali przede wszystkim o wizerunek samych siebie. By mogli sobie wyobrazić własne dzieci, bliskich znajomych i przyjaciół, czytających tekst, który został przez nich napisany – i nie musieli się za to wstydzić, ale by byli dumni.


Czego możemy Pani życzyć?

Z.K.: To niezwykle trudne pytanie, gdyż to, czego chciałabym sobie życzyć, nigdy się nie spełni. Takich niespełnionych marzeń trudno życzyć, a każde inne nie ma już dla mnie dużego znaczenia.

 

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

                   

Rozmawiali Pluszak i Fiatowiec.

Korektę wykonała Ewa Węglarz.

 

 Zuzanna Kurtyka(ur. 19.12.1961 r.) - lekarz, specjalista chorób  dzieci, specjalista chorób płuc. Absolwentka III Liceum Ogólnokształcącego im. Jana  Kochanowskiego w Krakowie - Nowej Hucie (matura 80').

 W 1986 roku dyplom z wyróżnieniem Wydziału Lekarskiego Akademii  Medycznej w Krakowie, (aktualnie Collegium Medicum Uniwersytetu  Jagielońskiego). Przez ostatnie 2 lata studia w ramach indywidualnego  toku studiów, poszerzone o psychologię rozwojową na Wydziale  Psychologii UJ. Po 10 kwietnia w gronie założycieli Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, obecnie pełni funkcję prezesa Stowarzyszenia, wiceprezes Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem. Członek Kapituły Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego, założyciel fundacji im. Janusza Kurtyki, przewodnicząca Oddziału Zawodowego Związku Lekarzy w aktualnym miejscu pracy.

Pluszaczek
O mnie Pluszaczek

Motto katastrofy TU-154M: Wy nie będziecie przykładać się do śledztwa i ujawnienia prawdy, a my nie będziemy naciskać aby tą prawdę ujawnić   Wybrane publikacje z mojej macierzystej www Za wszystkie darowizny finansowe oraz komentarze - Dziękuję :)     Uwaga! Materiały dotyczące fotomontaży niektórych zdjęć katastrofy TU-154M będę zamieszczał sukcesywnie, w ramach wolnego czasu, zanim zamieszczę tu kolejne ( lub starsze )części materiału dotyczącego fałszerstw w postaci fotomontaży sugeruję zapoznanie się z całością materiałów gdyż jest to bardzo istotne. Na podstawie jednego zdjęcia można wyciągnąć błędne wnioski, ale przyglądając się całości dostajemy jasny przekaz że bezpośrednio po katastrofie TU-154M działała grupa osób fałszujących zdjęcia. Teraźniejsi lub byli Goście Specjalni moich stron www: 1. Sergej Amelin - autor galerii fotografii dotyczących polskiego TU-154M   2. Serge Serebro - autor fotomontażu - "lądowanie samolotu AN-72"   3. B.Biel ( dziennikarka TVN ) - współautorka reportażu ( Wołoda Safonienko, Paweł Plusnin, Igor Fomin )   DEZINFORMATORZY: 1. Sergej Amelin ( był gościem na mojej www )   2. BBC-77 - fotomontaże z ciałami mającymi przedstawiać ofiary katastrofy TU-154M   3. Sergej Chirikov( agencja EPA ) - "smutek" - fotomontaż   4. Alexey Nikolsky( agencja AFP ) - Putin i Szojgu w Smoleńsku - fotomontaż   5. Serge Serebro - "lądowanie" samolotu AN-72   Wpisz swój adres e-mail aby subskrybować informacje o nowych wpisach. Subskrypcja mailowa dotyczy informacji publikowanych na stronie www.pluszaczek.com ( tu publikuję wybiórczo, w ramach wolnego czasu ): W HDK od 25.03.2004 W drodze po ZŁOTO :) do dnia 13 września 2011 Pluszak oddał 13,950 ml krwi :) a może oddasz i TY? ?  ZHDK  II Stopień  15.11.2010 :) ZHDK  I Stopień  06.05.2008 :) Krew Darem Życia - część I Krew Darem Życia - część II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka